Karpacka wyprawa „Włóczykijów”
Głowa pełna myśli.
Ciężko (nie da się!) opisać w krótkim tekście wycieczkę ze średniowiecza do I wojny światowej, wycieczkę po kulturach, zbójnickich i handlowych szlakach, liniach frontu, sukcesach i krzywdach wielkich i zwykłych ludzi, wybaczcie więc.
Pogórze Karpackie i Beskid Niski odsłoniły przed nami rąbka swoich tajemnic.
Na początek dwudniowej przygody obejrzeliśmy cerkiew w Zdyni. Mniej więcej wiemy już co to sacrum i profanum, ikonostas, carskie wrota, orient (świątynie orientowane), grupa etniczna (Łemkowie), Akcja Wisła, etc. Zapach Łemkowskiej świątyni już z nami pozostanie. Wejście na Rotundę w temperaturze 35 °C było nie lada wyzwaniem, ale poradziliśmy sobie, po drodze ucząc się prowadzenia grupy w terenie. Wszystkim wytypowanym prowadzenie szło nieźle, ale Gosi Plucińskiej….. Gosia rządzi. Na szczycie ujrzeliśmy spektakularny cmentarz z I wojny światowej i wyobraziliśmy sobie walki toczone w 1915 r. o to wzgórze. Postanowiliśmy, że jest to dobre miejsce do odebrania ślubowania i uroczystego mianowania na „Włóczykija” kandydata Bartka Plucińskiego. Podniosłą uroczystość przeprowadził niezawodny Zarząd Koła. Zejście z Rotundy do Regietowa przebiegło w atmosferze radości i entuzjazmu. Było się z czego cieszyć, zdobyliśmy szczyt, poznaliśmy niesamowite historie i przyjęliśmy do naszego grona nowego kolegę. Cały czas mieliśmy świadomość, że jesteśmy w jednym z najmniej znanych i najdzikszych regionów naszego pięknego kraju – to wyostrzało zmysły i budziło wyobraźnię. Schronisko w Bieczu przywitało nas czystą pachnącą pościelą, w którą musieliśmy oblec koce i poduchy (działo się). Po pysznej i obfitej obiadokolacji ruszyliśmy „na Biecz”. Nie sposób opisać magii tego miasta i opowiedzieć legend z nim związanych, najważniejsze, że stały się naszym udziałem. Opatrzność niewątpliwie nad nami czuwała, bo po powrocie do schroniska nie udało nam się uruchomić telewizora na świetlicy, dzięki czemu nie oglądaliśmy drugiej połowy meczu Polska – Mołdawia. Wieczór i noc upłynęły na szachach i pogaduchach. Rankiem drugiego dnia po pysznym śniadanku pojechaliśmy do Bóbrki, gdzie fantastyczny przewodnik zapoznał nas z historią wydobycia ropy naftowej na świecie. Tak, na świecie, bo to właśnie w Bóbrce powstała pierwsza na świecie kopalnia ropy naftowej zwanej wówczas olejem skalnym (działa do dziś), a w okolicznej Ropiance powstała pierwsza na świecie szkoła ucząca nowoczesnych na owe czasy metod wydobywczych. W jednej ze studni ropa naftowa wypływała wprost z wnętrza ziemi na naszych oczach. W stojącym obok pojemniku mogliśmy jej dotknąć, powąchać etc. – niesamowite przeżycie. Polacy to wspaniali ludzie mogliśmy się o tym przekonać, poznając życie i działalność Ignacego Łukasiewicza. Wynalazca, naukowiec, społecznik, altruista, gentleman – taki był, a spółka, którą założył i z powodzeniem prowadził wraz z dwoma partnerami oparta na umowie ustnej, na zaufaniu i wierze w szczerość i uczciwość drugiej strony powinna uchodzić za przykład dla wszystkich ludzi nie tylko w kontaktach biznesowych, ale i ogólnoludzkich. Pan Ignacy uczy nas też, że będąc człowiekiem majętnym, można bezinteresownie dzielić się pieniędzmi z innymi, pomagać, budować drogi, szkoły itd., podkreślę jeszcze raz – nie oczekując nic w zamian. Tego chcemy się od niego uczyć i po to są takie wycieczki. Z głowami „napakowanymi” informacjami i przemyśleniami (że ten Łukasiewicz to taki do końca normalny nie był, bo zamiast gromadzić miliony i się nimi chwalić wolał je wydawać dla dobra jakichś obcych biedaków, normalny nie był, ale był dobry, tyle pieniędzy, taki „lans” – przykładowa „bitwa myśli”) pojechaliśmy do Szydłowa, gdzie w wyjątkowym kompleksie zamkowym poznaliśmy kilka pojęć historycznych i architektonicznych, pozowaliśmy na tronie w purpurowym płaszczu i koronie oraz obejrzeliśmy wiele ciekawych wystaw. Nie wiem, czy właściwsze będzie określenie „kropka nad i”, czy „wisienka na torcie” ale jestem przekonany, że tym była dla nas ta wycieczka. Cały rok „Włóczykijowych” włóczęg i imprez podsumowaliśmy świetną wyprawą do miejsc mało znanych a nieustępujących w niczym największym atrakcjom turystycznym w Polsce i to jest nasz kapitał, którym wzorem Ignacego Łukasiewicza będziemy się dzielić z innymi.
ZS
Album ze zdjęciami pojawi się w galerii w najbliższym czasie:D